Pan Fryderyk w toalecie

Pan Fryderyk pracował jak zwykle ciężko i efektywnie. Rozpatrywał nowe możliwości i perspektywy kiedy nagle, zupełnie niespodziewanie zapragnął udać się do łazienki. Nie było to nic niezwykłego, bowiem Fryderyk odwiedzał łazienkę przynajmniej raz dziennie. Zaskakujące było dla niego jednak to, że od czasu kiedy rano zasiadł przy biurku, upłynęły zaledwie 4 godziny. Wahał się przez moment, próbując wsłuchać się w głos swojego pęcherza, czy tenże aby na pewno wie co robi. Pęcherz wiedział i nie pozostawiał Fryderykowi zbyt wiele miejsca na dowolną interpretację. Pan Fryderyk przemyślał zatem po prędce strategię i postanowił przy tym ogniu upiec tyle pieczeni ile tylko możliwe. W swoim planie obok sikania zawarł więc także inną czynność pierwszej potrzeby, jaką jest zrobienie sobie kawy.W kuchni, ku swojemu największemu przerażeniu, zastał tłum oczekujących w kolejce do kawy, składający się co najmniej z 3 osób. Bystry, analityczny umysł Fryderyka niczym GPS, który właśnie zorientował się, że jego właściciel minął właściwy skręt, błyskawicznie wytyczył nowa trasę. Wydając z płuc charakterystyczny świst, sygnalizujący pozostałym, że nie jest zadowolony z tego co go właśnie spotkało, udał się do oddalonej o 10 metrów łazienki. Tam jednak czekała na niego równie niemiła niespodzianka. Wszystkie kabiny były zajęte. Fryderyk zaczynał popadać w stan głębokiej katatonii. Nie mogąc uwierzyć, w ogrom podłości, który go spotyka, chwytał po kolei za każda klamkę, mrucząc coś pod nosem. Mimo jego desperackiej próby, żadne z drzwi nie ustąpiły. Pobiegł więc z powrotem do kuchni, gdzie kolejka, uszczupliła się do wciąż zatrważających swym rozmiarem 2 osób.

Chlapiąc potem na lewo i prawo z rozgrzanego od wściekłości czoła, jął przedzierać się przez tłum, który stał mu na drodze. Wykrzykiwał, coś o wyższej konieczności i trybunale praw człowieka. Kiedy wreszcie dostał się do ekspresu, zaprogramował go na dużą kawę i ruszył z powrotem w stronę łazienki.  Kabiny jednak były niezmiennie i całkowicie niedostępne, a obecnie wydawały się nawet Fryderykowi jeszcze bardziej zajęte niż wcześniej. Uderzył dwa razy pięścią w pierwsze drzwi, oznajmiając człowiekowi po drugiej stronie, że jest podłą świnią i nie czekając na odpowiedź, pobiegł do kuchni zabrać swoją kawę.

Na miejscu spostrzegł (ku swojej radości), że tłum zniknął oraz (ku swojemu przerażeniu), że zniknął także jego kubek. Najwidoczniej padł ofiarą Czekoladowej Szajki. Nogi pod Fryderykiem wygięły się w bliżej nieokreślony kształt. Resztkami sił, wstawił kolejną kawę i nauczony bolesnym doświadczeniem, poczekał tym razem aż kubek napełni się w jego obecności. Kawa lała się powoli. Kiedy kubek był w połowie pusty, ekspres oznajmił, w charakterystycznym dla siebie języku, że skończyła mu się woda, którą trzeba uzupełnić. Widząc to, Fryderyk omdlał, lecz gdy już miał upaść na ziemię z pufem (dźwięk, jaki wydaje przewracający się na ziemię, niedożywiony konsultant w drogim garniturze) jego umysł przeszyła myśl o uciekających kontraktach i dziesiątkach przetargów, które firma straci, gdy ten w najlepsze będzie oddawał się byciu nieprzytomnym. Powrócił więc do pozycji niemalże wyprostowanej i schwyciwszy pół kubka kawy, rzucił się do toalety wydając z siebie serię wrzasków.

Jedna kabina była wolna. Fryderyk włożył Kubek w zęby i przystąpił do sikania i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Nasz rozsierdzony bohater skorzystał z okazji, aby oznajmić nieznajomemu gdzie i jak bardzo go ma, ale już po pierwszej samogłosce zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Trzymane w zębach pół kawy, z impetem wylało się na jego białą koszulę. Pan Fryderyk ogarnął wzrokiem plamę, a następnie powoli osunął się po ścianie. Jego twarz była pusta jak konto bankowe praktykanta. On już wiedział – był skończony…

A zatem Wasz Korporacyjny Korespondent radzi: co rano wieszajcie na klamce kabiny kartkę informującą w niewybrednych słowach, że jest ona nieczynna z powodu wybijającej muszli. Dzięki temu, zyskacie toaletę wyłącznie dla siebie i nikt nie odważy się zmącić waszego spokój, kiedy będziecie w środku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *